Ziołolecznictwo – gałąź medycyny czy zabobon?

Zainteresowanie ludzi możliwościami medycyny naturalnej sięga niepamiętnych czasów. Ówcześni medycy zainteresowani pomocą chorym, sięgali po rośliny jako jedne z nielicznych obok zwierząt, czy grzybów dostępne leki. Obecnie powoli odchodzi się od stosowania ziołolecznictwa w leczeniu na rzecz leków syntetycznych, które mogą być lepiej przebadane, co nie zmienia faktu, że są tworem sztucznym i często można nie przewidzieć ich negatywnych działań niepożądanych.

 

Rośliny są czasem traktowane niepoważnie, dlatego że nasi przodkowie wierzyli w ich magiczne właściwości np. jako afrodyzjaki, środki na płodność, przynoszące bogactwo, urodę czy szczęście, a także jako odstraszacz wampirów, strzyg, upiornic, południc i wielu wielu innych dziwnych słowiańskich demonów. Na szczęście, współcześni, poważni naukowcy, głównie farmaceuci doceniają i znają niezwykłe właściwości leków roślinnych i ciągle przeprowadza się badania, w których odkrywa się zawartość nowych fitozwiązków, które mogą być elementem fitoterapii i znaleźć zastosowanie w leczeniu wielu chorób, począwszy od tych łagodnych jak bóle mięśni, bóle głowy, bóle stawów, zaburzenia snu i pamięci, stres, biegunka, wzdęcia, a kończąc na tych najcięższych do wyleczenia – nowotwory, depresja, nadciśnienie, cukrzyca i tak dalej.

 

Zatem nie warto ulegać błędnemu myśleniu, że lek roślinny nie działa a ziołolecznictwo to zabobon, tylko korzystać z dobrodziejstw tego jeszcze bardzo nieodkrytego odgałęzienia medycyny naturalnej, który od wielu wieków ma olbrzymi wkład w poprawę zdrowia publicznego.